Co z tą dokumentacją?

Po raz kolejny obserwujemy podjętą przez Ministra Finansów próbę zmiany przepisów dotyczących dokumentacji cen transferowych. Przypomnijmy - przepisów, które w praktycznie niezmienionym kształcie, funkcjonują od 2001 roku.

Zarazem dynamika praktyki w zakresie cen transferowych w rozwiniętych gospodarkach rynkowych zdaje się wskazywać, że zmiany są potrzebne. Podobnie, przyglądając się praktyce naszych organów widzimy ogromną zmianę na przestrzeni lat – odejście od czysto formalnej kontroli w kierunku analizy o charakterze ekonomicznym. Zatem zmiana wydaje się koniecznością; czy jednak w proponowanym kształcie w pełni odpowiada ona współczesnym potrzebom?

Na kiedy?

Jednym z bardziej kontrowersyjnych elementów polskich wymogów w zakresie dokumentacji cen transferowych jest termin jej przedstawienia – 7-dni. Termin - powiedzmy – wyjątkowy w skali światowej. Już w obecnym stanie prawnym, który zawiera relatywnie ograniczone wymogi co do dokumentów i analiz prezentowanych organom „z automatu”, ten termin stanowi ogromne wyzwanie i jest krytykowany jako mało realistyczny. W sytuacji, gdy zgodnie z proponowaną zmianą, wymogi ulegną znacznemu rozszerzeniu, stanie się on po prostu abstrakcyjny. Oczywiście, można stać na stanowisku, że termin 7-dniowy ma charakter wyłącznie techniczny, i służy przedstawieniu, czy wręcz wydrukowaniu dokumentacji, która została przygotowana już wcześniej. Realia są jednak takie, że dokumentacja powinna być gotowa 31 marca i w skrajnym przypadku - przedstawiona organom w ciągu kolejnych 7-miu dni (czyli – w skrajnym przypadku 8 kwietnia).

Zastanówmy się, czemu służyć ma obowiązek przedstawienia dokumentacji organom podatkowym? Jeśli założymy, że jego celem jest zapewnienie transparentności polityki cen transferowych podatnika – termin nie jest realistyczny. Aby przygotować dokumentację niezbędny jest dostęp do szerokiego spektrum danych, informacji i analiz. Aby były one rzetelne i wiarygodne na ich zgromadzenie i przeprowadzenie potrzeba czasu. W konkurencji ze sprawozdaniem finansowym, zapewnieniem wsparcia w trakcie badania ksiąg, złożeniem rocznej deklaracji CIT itd. – dokumentacja cen transferowych przegra i będzie sporządzona (lub znacząco uzupełniana) już po terminie, co w praktyce oznacza grę na czas. Jeśli kontrola pojawi się i zażąda dokumentacji – w terminie przedstawiona zostanie wersja minimum, którą potem będzie trzeba uzupełnić.

Chyba, że spojrzymy na sytuację jak na grę karcianą, w której staramy się ograć „przeciwnika”, i w tym celu zastanawiamy się, jakie narzędzia możemy wykorzystać? Cel niewątpliwie taki nie był – ale czy nie należy się obawiać, że pokusa takiego właśnie wykorzystania nowych możliwości i uprawnień nie okaże się zbyt silna? Może więc – korzystając z wprowadzanych zmian – należałoby od razu zapewnić stosowny termin na przedstawienie dokumentacji – np. 6 albo 9 miesięcy? Czasu na kontrolę nie zabraknie, a podatnicy na pewno taki gest docenią.

Ile?

Gros przepisów dotyczących cen transferowych, zawartych w projekcie zmiany ustawy, dotyczy dokumentacji – i nakłada na podatników dodatkowe, obszerne obowiązki. Zwolennicy zwiększenia kontroli nad międzynarodowymi korporacjami stwierdzą „I słusznie, nie można pozwolić aby zysk polskich podatników był w niekontrolowany sposób transferowany do korzystnych podatkowo jurysdykcji. Przecież to samo robią władze na całym świecie!”

Niby słusznie, tym bardziej, że nawet w obecnej sytuacji organy podatkowe realizując kontrole podatkowe wymagają często dodatkowych informacji / dokumentów w stosunku do tych przedstawianych w krótkim 7-dniowym terminie. Jak zwykle jest jednak drobne „ale”. W większości krajów przepisy (lub praktyka) zakładają ograniczenie obowiązków odnośnie transakcji nieistotnych – to jest – nie tylko w odniesieniu do małych podatników, ale też transakcji relatywnie nieznacznych realizowanych przez tych największych. Innymi słowy – coś co dla średniej wielkości firmy jest istotne (np. transakcja o wartości 10 mln PLN realizowana przez podatnika, którego łączny przychód wynosi 25 mln PLN) może dla międzynarodowego giganta stanowić całkowicie marginalny obszar (np. ta sama transakcja w kontekście przychodów na poziomie 1 mld PLN). Ten ostatni nie będzie koncentrował się na takiej transakcji mając na drugiej szali inną – o powiedzmy 50-krotnie wyższej wartości. I chyba nie można tego nawet oczekiwać. Na pewno warto więc uzupełnić zawarte w przepisach progi o jednoznaczny próg odnoszący się do względnej wartości transakcji – w kontekście rozmiarów przedsiębiorstwa.

***

Ceny transferowe – ich waga, podejście organów podatkowych i zainteresowanie nimi zmieniają się bardzo dynamicznie. Oczekiwanie, że akurat w Polsce władze podatkowe nie dostrzegą konieczności wprowadzenia takich zmian – byłoby naiwnością. Wprowadzając zmiany, których celem jest przekazanie organom narzędzi wzmacniających możliwości kontroli ekonomicznej strony transakcji władze muszą zarazem zaakceptować ograniczenia obecnych uprawnień i zmniejszenie formalizmu.

Obserwuj nas