Zarówno przez podatników (i ich doradców), jak i przez organy administracji skarbowej. Tak przynajmniej wydaje się, jeśli spojrzeć na interpretacje na stronie ministerstwa finansów czy liczbę doradców w kancelariach zajmujących się tym właśnie podatkiem. Jednocześnie dochody budżetu Państwa z tytułu tego podatku wahały się pomiędzy 5,8% - 7,9% (w latach 2010-2012) dochodów podatkowych. Interpretacje podatkowe dotyczące podatku dochodowego od osób prawnych to 15% wszystkich interpretacji (2013). Przyjmując liczbę wydawanych interpretacji jako wyznacznik energii zużywanej na pobór tego podatku przez podatników i organy podatkowe (tak tak, wiem, to ogromne uproszczenie), uzyskanie 1zł z podatku dochodowego od osób prawnych wymaga prawie 3 razy więcej wysiłku niż z innych podatków. Oczywiście nasuwa to pytanie, czy podatek CIT, a może szerzej podatek dochodowy (CIT i PIT to razem jakieś 20% dochodów podatkowych) w ogóle ma sens?
Oczywiście nasuwa to pytanie, czy podatek CIT, a może szerzej podatek dochodowy (CIT i PIT to razem jakieś 20% dochodów podatkowych) w ogóle ma sens?
Odpowiedź zależy od tego, jaką rolę podatkowi dochodowemu przypiszemy. Jeśli tylko fiskalną (wpływy do budżetu), pewnie lepszym rozwiązaniem byłoby zniesienie podatku dochodowego jako takiego, i zastąpienie go podatkiem, którego ustalanie i weryfikacja wysokości byłaby znacznie prostsza. W skrajnym wypadku mogłoby to być pogłówne ( zresztą w przeszłości całkiem popularne). System super prosty jeśli chodzi o ustalanie kwoty podatku. Licząc bardzo zgrubnie, gdyby zlikwidować CIT i PIT i zastąpić go pogłównym – każdy mieszkaniec Polski musiałby zapłacić około 2500 zł. Oczywiście pojawia się pytanie, co zrobić jeśli ktoś tych pieniędzy nie ma. Zlicytować jego majątek (jeśli jest)? Powiększy nam to liczbę bezdomnych i powiększy wskaźnik ubóstwa.
Czyli to rozwiązanie ma trzy wady – po pierwsze – problem ze ściągalnością – bezdomny i bezrobotny nam 2500 zł nie wpłaci, bo prostu ich nie będzie miał. Po drugie – nie pozwala władzy na używanie polityki fiskalnej jako elementu wpływającego na trendy w gospodarce (albo wpłynie w sposób niepożądany – emigracja i obniżenie dzietności). Po trzecie – najważniejsze – jest rażąco sprzeczne z poczuciem sprawiedliwości społecznej (po ludzku nieludzkie…).
Alternatywnym rozwiązaniem mogłoby być szersze opodatkowanie majątku – jako niwelującego przynajmniej w części powyższe wady pogłównego. Łatwiej ściągnąć z majątku (bo jest). Możemy też opodatkować posiadanie dóbr luksusowych (duże domy, duże samochody, baseny, domki letniskowe, duże odbiorniki telewizyjne…). Rozwiązanie to jednak może być problematyczne z punktu widzenia funkcji fiskalnej – trudno będzie zebrać wystarczające dochody bez nałożenia stawek bardzo wysokich. A to z kolei skłoni do albo wyzbycia się dóbr luksusowych albo ich ukrywania (telewizor w piwnicy…, domek letniskowy w Czechach). Bardziej powszechne opodatkowanie majątku zbliża nas do wad pogłównego (bezrobotnej i biednej rodzinie, która posiada dom, może być ciężko zapłacić kilka procent wartości domu rocznie…). Ponadto ze względu na uwarunkowania historyczne, Polska nadal jest krajem, którego obywatele posiadają mało kapitału, co osłabia naszą siłę gospodarczą (i pewnie też polityczną) na arenie międzynarodowej, więc raczej nie powinniśmy zniechęcać do posiadania i powiększania kapitału – a podatek majątkowy do tego pewnie by prowadził.
A zatem opodatkowanie dochodu? Dość powszechnie przyjęte w świecie (z wyjątkiem oczywiście tzw. rajów podatkowych – ale to już inna historia). Aksjologicznie wydaje się mniej bolesne, bo dzielimy się czymś dodatkowym (nie oddajemy tego co już mamy, nie musimy sprzedać mieszkania żeby zapłacić podatek), można też przyjąć że Państwo dając nam przestrzeń do tworzenia dochodu (ramy prawne, bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, itp.) ma prawo w tym dochodzie w części partycypować.</p>
Czy mogłoby być bardziej efektywne – czyli łatwiejsze do obliczania i weryfikacji? Odpowiedź nie jest oczywista. Z jednej strony wyeliminowanie wszystkich elementów, które mają charakter niefiskalny lecz kształtujący zachowania przedsiębiorców regulacje uprościłoby (eliminacja ulg, prawa do przyspieszonej amortyzacji, zwolnień strefowych, karania nieterminowych płatności kontrahentom i pracownikom). Z drugiej strony walka z erozją podstawy opodatkowania, znacznie łatwiejszą w dobie globalizacji i swobody przepływu kapitału, powoduje komplikację tych przepisów (długa lista kosztów niestanowiących kosztów podatkowych, przepisy o niedostatecznej kapitalizacji, przepisy o podatku zagranicznych podmiotów kontrolowanych). Musimy też pamiętać o tym, że system podatku dochodowego, choć tylko w części, ale jest zharmonizowany z regulacjami Unii Europejskiej, więc pełnej swobody tu nie mamy.
Zakładając zatem, że chcemy by podatki miały do spełnienia nie tylko funkcję fiskalną, ale też inne, trudno mi wyobrazić sobie likwidację podatku dochodowego od osób prawnych. Trzeba też pamiętać, że jego likwidacja i zastąpienie bądź to podatkiem majątkowych, bądź zwiększeniem stawek VAT i akcyzy, biorąc pod uwagę ograniczoną swobodę w kształtowaniu systemu podatkowego (przepisy UE i umowy międzynarodowe podpisanie przez Polskę), przerzuciłaby ciężar fiskalny znacznie bardziej na Polskich obywateli i polski kapitał. I w zależności od tego czym zostałaby zastąpiona, mogłaby wpłynąć na powiększenie rozwarstwienia bogactwa w społeczeństwie. Paradoksalnie również mogłaby zniechęcić podmioty zagraniczne do inwestowania w Polsce – bez podatku dochodowego Polska znalazłaby się na liście rajów podatkowych, co mogłoby mieć dla tych podmiotów negatywne konsekwencje podatkowe zagranicą.
Natomiast przestrzeń do ułatwienia wszystkim życia jeśli chodzi o obliczanie CIT i jego weryfikację, jest naprawdę spora. Wystarczy spojrzeć na kwestie, które od lat wywołują najwięcej kontrowersji, i zmienić przepisy tak żeby te wątpliwości wyeliminować. Wystarczy być spójnym w interpretacjach indywidualnych wydawanych przez Izby Skarbowe w imieniu Ministerstwa Finansów. Wystarczy w pewnym zakresie wprowadzić możliwość ustalania ryczałtu w przypadku osób prawnych o małej skali działalności (podatek ryczałtowy, podatek przychodowy, ryczałtowe koszty finansowe, rozszerzenie możliwości uproszczeń zaliczek, itp.). Na wpływy budżetowe wpływ będzie niewielki, a uproszczenie administracji zasadnicze.
A tak na koniec pozwolę sobie przywołać komentarz Alberta Einsteina: „Najtrudniejszą na świecie rzeczą do pojęcia są podatki dochodowe”.