Z równym powodzeniem może być stosowana w niewielkich przedsiębiorstwach działających na rodzimym rynku i w lokalnym otoczeniu.
Każda operacja gospodarcza pozostawia po sobie ślad w postaci danych. Są to rozmaite zapisy ewidencjonowane w systemach informatycznych wykorzystywanych w przedsiębiorstwie: zamówienia otrzymane od klientów, zlecenia produkcyjne, ruchy magazynowe, zakupy materiałów i towarów, zapisy księgowe. Wszystkie one składają się na taki, a nie inny obraz biznesu.
Warto podkreślić, że jest to obraz kompletny, wielowymiarowy i przede wszystkim obiektywny – liczby nie kłamią. Większość przedsiębiorców dokonuje mniej lub bardziej sformalizowanej i ustrukturyzowanej analizy tych danych. Koncentrują się jednak głównie na ostatecznych wynikach – poziomie przychodów ze sprzedaży, głównych kategoriach kosztów, rentowności, itp. W ten sposób nie wykorzystują szansy na dostrzeżenie prawidłowości ukrytych w gąszczu poszczególnych zapisów, których ujawnienie może przynieść im znaczące korzyści przy minimalnych nakładach lub zmianach organizacyjnych. Dlatego analiza danych powinna na stałe zagościć na agendzie zarządzających i wpisać się w ich biznesową codzienność.
Jak mawia Les Brown, amerykański mówca motywacyjny: „Nie musisz być wielki, aby zacząć, ale musisz zacząć, aby być wielkim”.
Narzędziowy róg obfitości
W ostatnim czasie na popularności zyskują przede wszystkim rozwiązania samoobsługowe, tj. takie, do obsługi których nie jest wymagana specjalistyczna wiedza, przygotowanie, ani nawet oprogramowanie, ponieważ działają one na zasadzie SaaS – Software as a Service (oprogramowanie jako usługa). Do korzystania z nich wystarczy komputer z dostępem do internetu. Cały proces odbywa się w tzw. chmurze obliczeniowej (cloud computing). Jednym z popularniejszych rozwiązań tego typu jest IBM Watson Analytics.
Super – mam dane i narzędzia do ich analizy! Co dalej?
Brzmi prosto, prawda? Tylko jak to zrobić? Należy zacząć od tego, że to tzw. „biznes”, czyli osoby odpowiedzialne za poszczególne obszary działalności, powinien być właścicielem procesu analizy i katalizatorem zmian. Nie powinien to być proces narzucony odgórnie, ani realizowany centralnie w sposób nakazowy. To „biznes” najlepiej wie, czym się zajmuje, gdzie odnosi sukcesy, a co można usprawnić i to on powinien generować pomysły. Mogą one być całkiem proste, jak np. zweryfikowanie, czy w procesie zakupowym nie miały miejsca zduplikowane płatności, tj. kilkukrotne zapłacenie za tę samą fakturę od dostawcy. Jest to sytuacja, która często ma miejsce w firmach, w których procesy biznesowe charakteryzują się niewielkim stopniem formalizacji (brak jasnych procedur, precyzyjnego określenia zakresu obowiązków i odpowiedzialności, formalnych mechanizmów kontrolnych, itp.).
Mogą być również bardzo niecodzienne i wyszukane. Przykładem jest analiza operacji na karcie kredytowej jednego z małżonków, który w tym samym banku ma również kredyt hipoteczny. Pojawienie się lub wzrost wydatków za hotele w mieście zamieszkania tego małżonka może świadczyć o tym, że nie dochowuje on wierności, co może skutkować rozwodem, podziałem majątku, skokowym wzrostem wydatków, a tym samym obniżeniem jego zdolności do obsługi i spłaty kredytu hipotecznego. Przykład niecodzienny i kontrowersyjny, ale posiadający swoje biznesowe umocowanie i uzasadnienie.
Niestety pomysły, szczególnie te najlepsze, są dobrem deficytowym i nie jest o nie łatwo. Dlatego konieczne jest stworzenie „biznesowi” odpowiednich warunków do ich generowania i wsparcie jego kreatywności. Najbardziej efektywnym sposobem, żeby to zrobić, jest „oswojenie” rzeczywistości, tzn. ułatwienie dogłębnego poznania i zrozumienia procesów, za które „biznes” odpowiada. Jest to możliwe dzięki wizualizacji tych procesów (np. procesu zakupowego) na podstawie danych z systemu firmy. Dzięki temu możliwe będzie szybkie dostrzeżenie możliwości usprawnień, których nie udałoby się wypracować w tradycyjny sposób, bez konieczności żmudnej analizy tabel o setkach kolumn i dziesiątkach tysięcy wierszy.
Podsumowując